Desperados! Mam w lodówce! – zachęcał, podchodząc do niego.
Karol przełknął głośno ślinę. Teraz albo nigdy… Złapał ramiona blondyna w dosyć silnym uścisku, przyciągając go do siebie z łatwością. Był taki chudy… taki idealny. Nachylił się nad zaskoczonym chłopakiem, całując jego usta. Nakrył jego wąziutkie wargi swoimi lekko wydatnymi. Zdążył je jeszcze liznąć, po czym poczuł, jak Krystian zaczyna się wyrywać. Puścił go, spoglądając na niego z obawą. Bał się jego reakcji. Krystian otworzył szeroko swoje małe, niebieskie oczka, nie wierząc w to, co się przed chwilą stało. Jego najlepszy przyjaciel go pocałował…! - Kocham cię – powiedział Karol na odchodnym, odwracając się na pięcie i czym prędzej znikając z mieszkania chłopaka, zostawiając go z mętlikiem w głowie. Minęły dwa dni. Krystian przez ten czas nie widział się ze swoim przyjacielem. Ten wydawał się po prostu zapaść pod ziemię. Nie było go w domu, nie odbierał telefonów… No, po prostu zniknął! Przez to wszystko blondyn zaczął wyładowywać swoją frustrację w telefonach do księcia. Nie miał już, z kim porozmawiać. Zawsze wszystko mówił Karolowi, dlatego właśnie czuł się przytłoczony tym wyznaniem. Dla Krystiana Karol był jedynie przyjacielem. Nikim więcej. Nie mógł zostać jego księciem, bo nie łączyły ich takie relacje. No i co tu dużo mówić, książę musi być przystojny. Ale mimo wszystko blondynowi było żal przyjaciela. Bo przecież najlepiej wiedział jak nieprzyjemna jest nieodwzajemniona miłość. Książę także go nie kochał, ale były jakieś szanse, że zrobi to w najbliższej przyszłości. Przynajmniej tak uważał Krystian. A Karol… Cóż. Blondyn nigdy nie będzie w stanie traktować go inaczej niż przyjaciela z dzieciństwa. - No i tak to wygląda – zakończył opowiadanie swojej dramatycznej historii. Marta spojrzała na niego, ukrywając rozbawienie. Co mogła poradzić na to, że miłość Krystiana do „idealnego księcia z bajki” była po prostu zabawna? Zabawny jedynie nie był wątek o Karolu. Dziewczyna naprawdę lubiła tego chłopaka. Odchrząknęła, przeczesując palcami swoje rude włosy. - Z tym księciem to masz poważny problem – powiedziała ironicznie, potakując. - No! Ale mówię ci, warto się dla niego starać! Jest po prostu boski! I ma cudowny charakter i w ogóle cały jest cudowny – rozmarzył się, popijając Coca-colę light. Musi przecież dbać o linię. Siedzieli na zapleczu, gdyż akurat nie mieli żadnych klientów. Najbliższa umówiona klientka była za godzinę, tak więc mogli sobie trochę porozmawiać. A że przez ostatnie dwa dni Krystian nie miał komu mówić o swoim księciu, ten zaszczyt kopnął Martę. Dlatego też ruda od jakichś piętnastu minut słuchała wywodu blondyna na temat cudowności jego księcia. - Krystian… - zaczęła, nagle poważniejąc. Na jej ustach już nie błąkał się ten pobłażliwy uśmiech. – Powiedz mi, dlaczego nie zostawisz tego gbura, który właściwie cię nie zauważa, i nie dasz szansy Karolowi? – zapytała, wbijając w niego swoje niemal czarne oczy. Chłopak uniósł wysoko brwi, odrywając usta od butelki napoju. - Jakiego gbura niby? Książę nie jest gburem! I wcale mnie nie nie zauważa! Po prostu jeszcze nie wie, że mnie kocha! Rudowłosa przewróciła oczami. Krystian czasem zachowywał się jak dziecko. - Dorośnij wreszcie. Rozejrzał się jeszcze po gabinecie, upewniając się, że wszystko jest wyłączone. Nie lubił zamykać salonu, zawsze się obawiał, że zostawił coś w gniazdku albo że źle zamknął drzwi. Odetchnął ciężko, wychodząc ze studia. Zegar pokazywał już godzinę dwudziestą drugą. Niedawno wyszła ostatnia klientka, która właściwie przyjechała „na własne życzenie”, przez co Krystian miał trochę nadgodzin. Głupia baba, idzie z rana na jakąś