tylko straszakiem, chłopiec celował do jego partnera, Russa Trinidada. Mimo że oczyszczono

  • Morzena

tylko straszakiem, chłopiec celował do jego partnera, Russa Trinidada. Mimo że oczyszczono

20 May 2022 by Morzena

go z podejrzeń, Bentza gryzły wyrzuty sumienia, a samobójstwo żony jeszcze pogorszyło sprawę. Nie interesowało go nic poza córką. Odszedł z wydziału z zszarganą reputacją – sprawa syna Valdezów i nierozwiązane podwójne morderstwo wydarzyły się zbyt szybko po sobie. Bentz zrezygnował z pracy w Los Angeles i choć tak naprawdę nikt nie mógł mu niczego zarzucić, ludzie gadali. Nawet jego przyjaciele twierdzili, że stracił dawną bystrość, gdy ponownie zamieszkał z byłą żoną. Później składali śmierć nastolatka na karb jego kiepskiej oceny sytuacji, braku koncentracji, choć w rzeczywistości był to tylko nieszczęśliwy wypadek. Hayes nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Dostrzegł lukę w sznurze aut i skorzystał z okazji: wyprzedził wiekowego volkswagena krztuszącego się kłębami błękitnego dymu i znalazł się na autostradzie. Zadzwonił telefon. Odebrał połączenie. – Hayes. – Jak poszło? – zapytała Corrine. Jako jedna z nielicznych wiedziała, że ciągle walczył o szczegóły związane z opieką nad córką. – Poszło – mruknął i uśmiechnął się pod nosem. Corrine, policjantka, która wiedziała, jak sprawy się mają, stała się jego opoką. – Wszystko w porządku? Nigdy, jeśli chodzi o Delilah. Nie podobało mu się, że psychoterapeuta twierdził, iż ciągle mu na niej zależy. – W miarę. – Wpadniesz później? Mam Pierwszą krew na DVD. Pomyślałam, że dobrze ci zrobi. Roześmiał się szczerze. – Przyniosę surowe mięso. – Musisz wymyślić coś innego... Jak to było? Co ten Rambo jadał? – Coś, od czego wyrzyga się nawet koza. – No właśnie. – Roześmiała się. – Możemy to wrzucić na grill... Może poszukaj martwych zwierząt przy autostradzie? – Niezły pomysł. – Poczuł się odrobinę lepiej. Zerknął na zegar na tablicy rozdzielczej. – Posłuchaj, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Będę u ciebie za jakąś godzinę. – Ciekawe, dlaczego mam wrażenie, że to się wiąże z powrotem Bentza do miasta? Pewnie niepotrzebnie jej powiedział, że Rick zjawił się w Los Angeles, zwłaszcza że łączyła ich wspólna przeszłość, ale prawda prędzej czy później wyszłaby na jaw, a nim poznał i poślubił Jennifer, Bentz romansował z wieloma dziewczynami z wydziału. Hayes zdecydował, że najlepiej, jeśli Corrine dowie się tego od niego. Jedną lekcję wyciągnął z obu nieudanych małżeństw – najlepiej trzymać się prawdy. I o wiele lepiej osobiście przekazywać złe wieści, niż czekać, aż ktoś inny uświadomi jego kobietę. – Skojarzyłaś – zażartował. – Co dowodzi, że świetna z ciebie policjantka. – Jasne. Beze mnie nie daliby sobie rady w wydziale osób zaginionych. – Podchwyciła jego żartobliwy ton. – Nie łudź się, że słodkie słówka sprawią, że ci daruję spóźnienie. – Nawet nie śmiałbym. – Włączam DVD. Na Rambo przynajmniej mogę liczyć. – Oj! Będę niedługo. – Jasne, ale wiesz, że nie należę do kobiet, które pokornie czekają w nieskończoność. – A co z tobą nie tak? – zapytał. Zachichotała. – Drań! – Owszem. Słodki drań. I mnie kochasz. – W tym rzecz. Do zobaczenia. Rozłączyli się. Poczuł się lepiej. Corrme O’Donnell nie jest i pewnie nigdy nie będzie miłością jego życia. Zresztą na dobre zraził się do małżeństwa. Dwa nieudane związki wystarczą, a kawalerskie życie w gruncie rzeczy nie jest takie złe. Corrine chyba podchodziła

Posted in: Bez kategorii Tagged: imiona dla zwierząt, magdalena stużyńska kabaret, figura playboy,

Najczęściej czytane:

– Policja. – Spojrzała na niego ze strachem.

– Sebastian Salazar? – zapytała Martinez. – Tak. – Mówił z silnym akcentem. – Chcemy porozmawiać z pańską żoną na temat jej samochodu. Sebastian skrzywił się, ... [Read more...]

‚ znad okularów do ...

czytania. – Sam już nie wiem. Słuchaj, nigdy nie uważałem Bentza za mordercę. Ale coś tu śmierdzi, Hayes. Obaj to wiemy i obaj wiemy, że ma to jakiś związek ze starym dobrym Rickiem, który wrócił do Los Angeles. ... [Read more...]

ieszeni mniejszy szklany słoik i zbliżyła go do światła. W środku siedziały owady... świerszcze. Trzy czy cztery ciemne świerszcze. Na miłość boską! Atropos ostrożnie odkręciła słoik i peseta wyjęła jednego małego świerszcza. Miotał się, próbował wyrwać, ale nadaremnie. Atropos otworzyła słój z pająkami. Przez krótką dramatyczną chwilę przytrzymała świerszcza nad otwartym słojem, a potem upuściła. Przerażona Cricket patrzyła. Świerszcz wylądował w pułapce z pajęczyn i przykleił się do nici. Walczył, ale tylko przez moment. Pająki rzuciły się do ataku. Cricket, chora ze strachu, patrzyła, jak walczą. Zwyciężył duży brązowy pająk, zatopił w świerszczu śmiertelny kolec. Cricket zadygotała. Serce waliło jej jak młotem, żołądek podszedł do gardła. - Hm, niezbyt miły widok. - Atropos zawiązała wokół słoja splecioną czerwono-czarną nić. - No cóż, przedstawienie skończone. Dobranoc, pchły na noc. Karaluchy pod poduchy, a szczypawy do zabawy. Przyświecając latarką, weszła na górę po skrzypiących schodach. Cricket znów ogarnęła ciemność. Słój z pająkami stał kilka centymetrów od jej twarzy. Nie musiała być geniuszem, żeby domyślić się, jaki los zgotowała jej Atropos. Do oczu napłynęły jej łzy. A tuż obok, w ciemnościach czaiły się pająki. Zrobiłaś to? Usiłowałaś zabić Amandę? Jechała przez miasto i znów męczył ją ten okropny głos podobny do głosu Kelly. Omal nie przejechała na czerwonym świetle. Włączyła radio, próbując go zagłuszyć. Nie pomogło. Nie dawał jej spokoju. A Josh? Zabiłaś go... to takie cholernie wygodne, że nic nie pamiętasz. Śnił ci się martwy Josh leżący na biurku. A co z Amandą? Nie pamiętasz, jak byłaś w jej garażu? Jak wodziłaś palcami po gładkim lakierze jej małego czerwonego kabrioletu? Czułaś pod palcami nawet najmniejszą skazę na powierzchni składanego dachu. Potem atak Bernedy. Lekarze mówią, że nie zażyła lekarstwa, że nie było w jej krwi śladów nitrogliceryny, choć Lucille przysięga, że Berneda połknęła pigułkę. Byłaś tam. Poszłaś powiedzieć jej dobranoc. Widziałaś na stoliku fiolkę z nitrogliceryną. Nawet jej dotknęłaś, gdy sięgałaś po chusteczkę... zrobiłaś coś jeszcze? Coś, co siedzi teraz w jakimś ciemnym kącie twojego mózgu, dziurawego jak ser szwajcarski? Boże, trzeba być potworem, żeby próbować zabić własną matkę! Zaparkowała w bocznej uliczce. Spojrzała na elegancki wiktoriański dom, w którym mieściły się prywatne biura. Z samochodu zobaczyła okna gabinetu Adama. Drugie piętro, tuż pod dachem. Spędziła w szpitalu sporą część dnia i zrobił się już prawie wieczór, ale Adam zgodził się z nią spotkać. Cienie domów i drzew wydłużały się, zapowiadając nadejście zmierzchu. Czy Adamowi na pewno można ufać? Czy nie kierują nim jakieś ukryte motywy? ...

Wypadek Amandy, spotkanie z rodziną i ten atak matki wykończyły ją. Zwłaszcza 139 spotkanie z rodziną. Cały ten melodramat. Wszystkie te sekrety. Wszystkie te cholerne niedomówienia. Nic dziwnego, że co chwila ktoś z Montgomerych dostosował świra. Czas to przerwać. Czas w końcu odzyskać równowagę. Przepędzić demony. Adam Hunt jest teraz jej psychoterapeutą i na pewno potrafi jej pomóc. A ona musi komuś zaufać. Nie policji. Nie swojej rodzinie. Nie własnemu umysłowi. Ani nawet nie Kelly. Więc zamierzasz wyspowiadać się jakiemuś zupełnie obcemu człowiekowi? Caitlyn usłyszała ironiczny głos Kelly. Jesteś wariatką. Autentyczną wariatką. Tak jak babcia! - Przestań! - krzyknęła, uderzając pięścią w kierownicę. Zatrąbił klakson i aż podskoczyła. Ogarnął ją straszny gniew. Miała naprawdę dość własnych lęków i wątpliwości. Dłużej nie będzie już tego znosić. Nie będzie już ofiarą. Przez lata była więźniem własnego umysłu i ma tego dość. Adam Hunt mógł się okazać jej zbawieniem albo zgubą, ale ważne, że w ogóle był. Bo to jej jedyna nadzieja. Wysiadła z samochodu. I zanim zdążyła zmienić zdanie, weszła tylnymi schodami do gabinetu Adama. Drzwi były uchylone. Zastukała delikatnie; drzwi skrzypnęły i otworzyły się same, odsłaniając pusty, pogrążony w mroku pokój. Przeszedł ją dreszcz. Może to ostrzeżenie, że nie powinna tu przychodzić, nie powinna przekraczać tego progu? Nie, co za bzdury! Po prostu przyszła kilka minut przed czasem. I była zdecydowana zmienić swoje życie. Dzisiaj. Zanim utraci te resztki zdrowia, które jeszcze zachowała. Lepiej poczekaj na krześle w korytarzu, tam gdzie zawsze czekają pacjenci. Kącik był przytulny. Na stoliku leżały porozrzucane czasopisma i można było napić się zimnej wody. Wiedziała, że Adam spodziewałby się tam ją zastać. Ale dzisiaj wbiegła tylnymi schodami i nie widziała powodu, żeby trzymać się utartych zwyczajów. Dzisiaj była nową osobą. Odważną, nie zahukaną. Zdecydowaną, nie nieśmiałą. Weszła do ciemnego pokoju. Na stole stały puste kubki po kawie, a w koszu, dyskretnie schowanym za kanapą, leżały zmięte chusteczki. Czy to te, które ona wyrzuciła podczas ostatniej wizyty? Czy Adam miał jeszcze innych pacjentów? Usłyszała skrzypnięcie i odwróciła się, ale nikogo nie zobaczyła. Duchy, pomyślała. Lucille mówiła jej, że jeśli się mocno skoncentruje, tak mocno, że żaden dźwięk, nawet bicie własnego serca, nie rozproszy jej uwagi, to usłyszy je. Adama wciąż nie było. Pociągnęła palcem po jego biurku i zastanowiła się, co on sobie o niej myśli, co zanotował na jej temat i na temat jej rodziny. Czy myśli, że ona traci rozum? Jego notatniki leżały na wierzchu. Wystarczyło wyciągnąć rękę i przeczytać. Dlaczego nie? Przeczyta tylko o sobie, to przecież nic takiego. W końcu to jej życie. Przygryzając wargi, wzięła notatnik leżący na samym wierzchu, ale usłyszała kroki na schodach i zaraz go rzuciła, jakby parzył jej palce. Szybko podbiegła do kanapy i właśnie zdążyła usiąść, gdy Adam wszedł do pokoju i zapalił światło. Na jej widok cofnął się zaskoczony. - Caitlyn? - Spojrzał na zegarek. - Nie miałem pojęcia, że się spóźniłem. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 NastÄ™pne »

Copyright © 2020 drzwi-szklane.szczecin.pl

WordPress Theme by ThemeTaste