nie. Dzisiaj Ash odsłonił się przed nią i zbił ją z tropu.
Nie podejrzewała w nim tych pokładów wrażliwości, które ujawnił. On, taki zimny, opryskliwy, nagle pokazał się z zupełnie innej strony. Wrażliwy i namiętny. A więc i taki potrafi być. Dotknęła ust i zamknęła oczy, przywołując z dokładnością godną badacza wspomnienie dzisiejszego pocałunku. Zapach Asha. Jego palce w jej włosach. Gwałtowne bicie serca. Kłujący zarost i delikatne wargi. Powściągane siłą woli pożądanie. Każdy szczegół wyrył się w jej pamięci. Każde dotknięcie, spojrzenie, każdy oddech. Kiedy w końcu zmorzył ją sen, śniła o nim. Słońce jeszcze nie wzeszło, gdy Maggie zaczęła się krzątać w kuchni, przygotowując śniadanie. O świcie mieli się pojawić bracia Asha. 90 Na wszelki wypadek upiekła całą blachę biszkoptów i właśnie wrzucała do rondla z zawiesistym sosem pokrojoną w kostkę kiełbasę, kiedy od progu rozległ się głos Asha. - Maggie? Stał w drzwiach w samych tylko spodniach, z koszulą w jednej dłoni i bandażem w drugiej. Nie powiedział nawet dzień dobry, nie zainteresował się, dlaczego wstała tak wcześnie. - Będę dzisiaj jeździł konno. Pomyślałem, że lepiej zadbać o żebra. Obwiążesz mnie? Wytarła pospiesznie dłonie o fartuch. - Dobrze. - Wzięła od Asha bandaż. - Coś smakowicie pachnie. - Upiekłam biszkopty na śniadanie, a teraz robię kiełbasę w sosie. Tyle tego, że wystarczy dla całego pułku - plotła speszona. - Podnieś ręce. - Bardzo roztropnie. Wszyscy Tannerowie to straszne żarłoki. - Bardzo proszę, gotowe - powiedziała, kończąc bandażowanie. Ash uśmiechnął się ciepło. - Wielkie dzięki, sam bym sobie nie poradził - stwierdził rzecz skądinąd oczywistą. - Proszę bardzo - bąknęła i chciała wrócić do swoich zajęć, ale Ash chwycił ją za ramię. - Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór... - zaczął. Wstrzymała oddech. Żeby tylko nie powiedział, że bardzo ją przeprasza za swoje zachowanie, modliła się w duchu. Nie chce usłyszeć, że to była pomyłka, że on 91 nie wie, co w niego wstąpiło, w ogóle bardzo żałuje, prosi o wybaczenie... Przyciągnął ją do siebie. - Wczorajszy wieczór był... niezwykły. - Objął ją. - Ty jesteś niezwykła. Wpatrywała się w niego uważnie, nie wierząc własnym