...
- Nie wiem, nie prowadzę zapisków. Czasami nawet się śmieję. - Śmiałeś się już w tym roku? Chciał coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnował. - Chyba nie - wzruszył ramionami, kąciki jego ust znów powędrowały w górę. - Uderzyłaś mnie torebką. - Przepraszam - powiedziała. - Byłam taka wystraszona, puściły mi nerwy Coś ci zrobiłam? - Żartujesz. - No... nie wiem. Przecież walnęłam cię w głowę. - Ech, babskie ciosy Miał rację. Milli zrobiło się głupio. Trenowała tyle czasu, próbując przemienić się w nieustraszoną wojowniczkę, gotową stawić czoło dokładnie takim sytuacjom jak ta w ciemnym przedpokoju. Tymczasem zamiast zrobić cokolwiek efektywnego, automatycznie przyjęła czysto kobiecą postawę. Gdyby zamiast Diaza był tu, powiedzmy, Pavon, Milla nie doczekałaby świtu. Diaz wciąż kucał tuż przed nią, czuła jego ciepło na nogach. Krótkie włosy mężczyzny były rozczochrane, tak jakby przeczesał je dłonią, gdy były mokre. Pierwszy raz Milla miała okazję obejrzeć go gładko ogolonego. Miał na sobie swój zwykły ubiór: koszulkę, dżinsy i czarne ciężkie buty. Światło lampy podkreślało surowość jego rysów, sprawiało, że jego oczy zdawały się głębiej osadzone, a usta wydawały się pełniejsze i bardziej miękkie. Desperacko starała się opanować drżenie. Dotychczas miała nadzieję, że ewentualna pozytywna reakcja jej ciała na bliskość Diaza an43 188 okaże się tylko wytworem wyobraźni pobudzonej ponurą aurą, którą roztaczał wokół siebie mężczyzna. Kobiety często fantazjowały o niebezpiecznych i brutalnych samcach alfa, ale w rzeczywistości wolały normalnych, spokojnych facetów. Tylko że to nie była już fantazja, a mimo to Milla musiała powstrzymać własną rękę, już prawie zmierzającą ku ustom Diaza. Nie. To nie był tylko niegrzeczny chłopiec; to był zły i nieobliczalny mężczyzna. Lepiej, żeby nie zapominała o tej różnicy. On nie grał po stronie dobra. Ale teraz byli sami w domu, w małym kręgu światła; Milla wiedziała, że wystarczy, by rozchyliła nogi, a on już będzie wiedział, co robić. Nie dał żadnego sygnału, nie zdradził się w żaden sposób, że o tym myśli - ale ona wiedziała, że nie pogardziłby nią. Zrobią to, a potem Diaz zniknie w ciemności, zapominając o tym spotkaniu szybciej niż o dobrym obiedzie. Zatem siedziała na krześle i trzymała kolana razem. Nigdy nie uznawała rekreacyjnego seksu, ceniła się trochę wyżej. - Gallagher cię pocałował - powiedział Diaz, dając jasno do zrozumienia, że widział wszystko z okna, jako że drzwi nie miały żadnej szybki. Twarz mężczyzny stygła szybko, zmieniając się w znajomą, nijaką maskę bez wyrazu. - Wbrew mojej woli - odparła; z jakiegoś powodu czuła, że winna jest mu wyjaśnienie. - Chce się ze mną spotykać, a ja wciąż odmawiałam. - Czemu byłaś z nim dziś wieczorem? an43