- Kelsey miała rację, trzeba było zamówić pizzę

  • Morzena

- Kelsey miała rację, trzeba było zamówić pizzę

03 July 2022 by Morzena

- powiedział Nate, patrząc z wyrzutem na Dane'a. Usłyszeli syrenę kutra straży przybrzeżnej. Po 270 chwili statek zrównał się z nimi. Młody funkcjonariusz przeskoczył na pokład „Madonny". Był bardzo poważny, z uwagą wysłuchał relacji Dane'a. - Kto strzelał? - zapytał. - Nie wiem - odparł niecierpliwie Dane. - Niewiele brakowało. Wystrzelił co najmniej dwa harpuny, może więcej. A sam gdzieś się schował. Wyobrażam sobie, że we wraku. Mężczyzna spojrzał na nich wszystkich ze zdziwieniem. Widać było, że właśnie zakończyli podwodne łowy. - Każdy wie, co może zdziałać kusza - powiedział twardo Nate. - A żadne z nas nie pływało przy wraku - dodała Cindy. Ratownik wypytał każdego z nich z osobna, potem zapytał o inne łodzie. Dane wymienił nazwy co najmniej pięciu, które stały na kotwicy. - Zrobimy co w naszej mocy. - Pokręcił głową. - Gdybyście kogoś widzieli... - Wiem, o co panu chodzi - przerwał mu niecierpliwie Dane. - Gdyby do pana strzelano, z pewnością popłynąłby pan w to miejsce, żeby ułatwić bandycie zadanie, prawda? - I jesteście państwo pewni, że nikt z was nie zachował się... nieco lekkomyślnie? - Jesteśmy - odpowiedział mu Jorge tonem, w którym brzmiała uraza. - Tak jest - dodał Larry. Wskazał Dane'a i Kelsey. - To są ludzie - podniósł swoje trofeum - a to jest ryba. Wiemy, na czym polega różnica. Funkcjonariusz zesztywniał. 271 - Wypraszam sobie ten sarkazm. Jesteśmy na wodzie po to, żeby państwa ratować. - Oczywiście. Wykonujecie bardzo ważne zadanie - łagodziła konflikt Cindy. - Mamy też do czynienia z handlarzami narkotyków, także z piratami, którzy strzelają, gdy tylko nas widzą, z uchodźcami i... - Z fajtłapami - zakończył za niego Nate. Ratownik pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech. - Tak, to prawda. Jeśli obraziłem państwa swoim pytaniem, to przynajmniej wiecie dlaczego. - Nikt się nie obraził, szanujemy waszą pracę - uspokajał go Dane. - Sprawdzicie wszystkich, którzy byli na tych łodziach, prawda? - Tak, oczywiście. Znam większość z tych jachtów. Czy poza nimi cumowały tu inne? Takie, których nazw pan nie zapamiętał? Dane skinął głową.

Posted in: Bez kategorii Tagged: henna do brwi delia jak zrobić, jak używać serum do twarzy, jak używać serum do twarzy,

Najczęściej czytane:

– Kto wie, gdyby nie Roberto, może zabiłabym sukinsyna!

O1ivia słyszała rytmiczny stukot z góry. Poprzez trzaski i szelesty docierał do niej odgłos kroków. Ktoś wszedł na pokład. ... [Read more...]

Starszy facet z ...

cygarem, całujące się dzieciaki, biegacz; zatrzymał się i wpatrywał się w kraniec molo mniej więcej w tym samym czasie, gdy biegłeś. Co, oczywiście, samo w sobie o niczym nie świadczy. Nie myślałem o tym, póki dzisiaj nie wspomniałeś o kolejnym biegaczu. ... [Read more...]

pna tancerka przyszła wcześniej, zobaczyłaby ich; gdyby zajrzał tu właściciel knajpy, jej kochanek musiałby zapłacić mu słono za milczenie, a Sugar stałaby się łatwą zdobyczą dla właści-ciela budy. Ten drań Buddy Hughs w zamian za milczenie zażądałby, żeby traktowała go tak samo jak swojego kochanka. Ta myśl zaczęła ją dręczyć. Sugar była dumna z tego, że jest jedną z niewielu „dziewczyn Buddy’ego”, które nie rozłożyły przed nim nóg. Nie chciała tego zmieniać. Jeszcze trochę i położy łapę na części pieniędzy dziadka Benedicta, a wtedy powie Buddy’emu i reszcie tego tałatajstwa, żeby się odwalili. Mimo pulsującej rytmicznie muzyki, usłyszała, jak otwierają się drzwi na zaplecze i jak jej kochanek nadchodzi szybkim krokiem. Rondo kapelusza zasłaniało mu twarz. - Widziałem twój taniec - powiedział, wsadził łapę pod szlafrok i zaczął miętosić jej piersi. Poczuła ostry ból, a jej sutek natychmiast stwardniał. Kochanek był brutalny, ale nie zbyt brutalny. - Tak? - Był tylko dla mnie. - Jesteś pewien? Skąd wiesz? - droczyła się z nim, patrząc na niego. - Potrafisz się ze mną drażnić. - Yhy. - Potrafisz być suką. - Znów ścisnął jej piersi. - Potrafię też zająć się tobą - odcięła się, widząc płomień w jego oczach. Był wysokim, wysportowanym mężczyzną, wystarczająco silnym, by odwrócić ją, przerzucić przez ramię lub wcisnąć na swego grubego fiuta. Zadbane ciało i bystry umysł. - Zobaczmy - powiedział i zdjął z niej szlafrok. Miała na sobie tylko stringi i frędzelki przyczepione do piersi. Obrócił ją, popchnął na toaletkę, rozsunął suwak i natarczywie masując kutasem jej pośladki, wszedł w nią. Wypięła się, chwycił jej piersi, wielkimi mięsistymi dłońmi pociągnął za frędzelki, bardzo podniecony, jakby zbyt długo powstrzymywał pożądanie. Przeszył ją krótkotrwały ból, ale nie przeszkadzało jej to. Bo robiła to z nim. Mógłby nawet dać jej klapsa otwartą dłonią. - O tak, malutka - powiedział, przyciskając ją mocno i jęcząc z rozkoszy. Wygięła się, wiedząc, że lubi, gdy opiera się o niego pupą. - Lubisz to, prawda? - Z jękiem pochylił się do przodu i ugryzł ją w kark. Niezbyt mocno, tyle żeby zaznaczyć, kto tu jest panem. Zaczęła mruczeć jak na zawołanie i zauważyła, że zwiększył tempo. Słyszała rytmiczną muzykę dobiegającą zza przepierzenia, słyszała wrzaski i gwizdy tłumu. Wreszcie, jęcząc i sapiąc, zaczął szczytować, a potem opadł na nią. Zobaczyła w lustrze jego czerwoną, spoconą twarz i przez moment poczuła odrazę. ...

Przygniatał ją i omal nie przewrócił, złapała równowagę, przytrzymując się stolika. Włosy miała zmierzwione, twarz zaróżowioną, oczy zmęczone. Dziwka. Nie dla tłumu, nie dla swojego szefa, dla nikogo z wyjątkiem tego faceta, który nigdy jej nie pokocha. Nie dlatego, że jej nie lubił, ale dlatego, że należała do innego świata. Była po to, żeby ją pieprzyć. Nie po to, żeby się nią chwalić. Nie po to, żeby się z nią żenić. Znaczyła mniej niż przelotny romans czy flirt, była kimś, przed kim mógł obnażyć swoją obleśną naturę, mógł jej dać klapsa, mógł wylać na nią szampana, a potem go zlizać. Zrobiłaby dla niego 185 wszystko. Wiedział o tym. Miał władzę i tylko tego, poza seksem, pragnął. Wątpiła, czy zdawał sobie z tego sprawę. Gdy zapiął spodnie i wygładził koszulę, poczuła wstyd i fala gorąca zalała jej twarz. Podniosła szlafrok i zarzuciła go na ramiona. Nie zadała poniżającego pytania: „Kiedy znów przyjdziesz?” - To było dobre. - Uśmiechnął się lekko, poprawił ubranie i zapiął pasek. - Naprawdę dobre. - Tak. Na toaletce położył niewielkie pudełko, drobny prezent, którego Sugar nie rozpakuje, póki jej kochanek nie wyjdzie z garderoby i nie zniknie w ciemnościach. Nie były to pieniądze, nigdy nie zostawiał pieniędzy, tylko jakieś babskie błyskotki, nic cennego. Nic trwałego, ale zawsze coś. Poklepał ją po tyłku i wyszedł. Dopiero później, gdy przyglądała się srebrnemu kolczykowi do wpinania w pępek, zdała sobie sprawę, że kochanek nie pocałował jej. Ani razu. Nie było żadnej czułości ani miłości. Tylko czysty, dziki seks. Początkowo podniecało ją, że pieprzy się z jednym z najbardziej wpływowych facetów w mieście, ale teraz poczuła obrzydzenie, a przynajmniej rozczarowanie. Bez trudu mógł mieć z tuzin kochanek, dziewczyn tań-czących dla niego w tym czy innym klubie, w tym czy innym mieście. Sugar nie miała pojęcia, co robił, gdy nie pracował. Wiedziała jedno: że zawsze był gotów i że zdradzał żonę bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Ładne perspektywy. Chciała iść do domu, napić się zimnej wódki, wziąć długi prysznic. Zmyć z siebie pot. Spłukać brud. Pozbyć się uczucia, że marnuje życie. Znaleźć Cricket. Coraz bardziej niepokoiła się o siostrę. Cricket nie było w domu już od ponad dwóch dni, nie dała żadnego znaku życia, nic. Jej zniknięcie samo w sobie nie było może niczym niezwykłym, ale w połączeniu z dziwnymi, głuchymi telefonami wydało się Sugar złowieszcze. A jeśli coś się stało? Wspomniała o tym nawet Dickiemu Rayowi, ale powiedział, że niepotrzebnie się martwi. Jak zawsze. - Jezu, Sugar, daj jej spokój - powiedział, majstrując przy swojej półciężarówce. Spojrzał na nią spod maski, wytarł brudne ręce w tłustą szmatę i cmoknął głośno. - Daj jej żyć własnym życiem. Nie potrzebuje twojego kwoczego gdakania. A te telefony? Do diabła z nimi, pewnie dzwonią te zboki, dla których tańczysz. Nie trzeba tęgiej głowy, żeby na to wpaść! Dickie Ray zawsze był idiotą. Jakby miał za mało szarych komórek. To pewnie jego spłodził Cameron i kazirodcze geny zrobiły z niego półgłówka. Czytała o tym. Martwiła się. No tak, tutaj akurat Dickie Ray miał rację, zamartwiała się wszystkim. Jednak nie mogła pozbyć się uczucia, że coś jest nie w porządku. Przeszła szybko przez ciemny korytarz, potknęła się o wiadro, złapała równowagę, klnąc po cichu, i zbiegła po schodach do tylnych drzwi, gdzie świecił słaby zielonym, potłuczony neon z napisem WYJŚCIE. Noc była bezchmurna, ale ciemna. I cicha. Niemal niepokojąca. Na parkingu stał tylko jeden samotny samochód. Stary chevy należący do Cricket. Za kierownicą siedziała Cricket. Dzięki Bogu! ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 drzwi-szklane.szczecin.pl

WordPress Theme by ThemeTaste