Okłamał. Zdaniem Richarda, ten gość był kompletnym idiotą,
niewartym kobiety takiej jak Laura Cambridge. Była ciepła i szczodra. Zasługiwała na mężczyznę, który ją doceni. Richard dostrzegł w jej pięknych, zielonych oczach złość, która nie zniknęła do dziś. Ile czasu minęło? Kim on był? Richard chciałby teraz dać mu w zęby. Wyjrzał do ogrodu i zobaczył Laurę przy ogrodowym stole. Rysowała coś w dziecięcym bloku, pilnując jednocześnie jego córki, która bawiła się na drewnianej huśtawce. Gdy podszedł do niej dostawca, odłożyła rysunek, podpisała odbiór paczki, a potem poprosiła go, żeby zostawił ją na schodkach tylnej werandy. Lecz facet nie odchodził. Miał nawet czelność usiąść koło niej. Zbyt blisko. Richard zazgrzytał zębami. Laura zaśmiała się z czegoś, co powiedział dostarczyciel i poczęstowała przybysza kawą z termosu. Pojawił się Dewey. Richard miał nadzieję, że nachmurzona mina przyjaciela wystarczy, by młody mężczyzna wziął nogi za pas. Ale nic z tego. Laura nalała Deweyowi kawy. Staruszek wypił ją duszkiem i posłał dostawcy znaczące spojrzenie, lecz ten ani drgnął. Był to przystojny facet, co najmniej kilka lat młodszy od Laury. Richard miał ochotę otworzyć okno i wrzasnąć, żeby się wynosił, żeby... wracał do swojej rodziny. Był zazdrosny. Zazdrosny jak wszyscy diabli. Odsunął się od okna i ukrył twarz w dłoniach. Doskonale się odkrył! Nie miał prawa być zazdrosny o Laurę. Nie należała do niego. Tylko Kelly do niego należała. Bez Laury nie miałby teraz nawet tego dziecka. Laura, Dewey, Kelly... tworzyli rodzinę mieszkającą w jego domu, a on sam był tylko duchem. Człowiekiem żyjącym w cieniu. Boże, jak to możliwe, że jego życie zmieniło się w coś takiego? Podszedł do okna. Kelly podskakiwała, a kociak atakował sznurowadła jej tenisówek. Zacisnął dłonie na zasłonach, mnąc je mocno. Oddałby wszystko za możliwość bycia teraz z Kelly, za wspólny śmiech. Za ciepło słonecznych promieni na twarzy. Nagle Laura obejrzała się i popatrzyła prosto na niego. Nawet z tej odległości dostrzegł, że jest wściekła. O co? Przecież to ona flirtowała z dostawcą. Facet spojrzał w tym samym kierunku, co ona. Szybko oddał kubek, pożegnał się i odszedł. Kelly chodziła teraz za kociakiem na czworakach. Dobrze było zobaczyć znowu uśmiech na jej twarzy. Była ponura przez te wszystkie dni od wieczora, gdy znalazła kociaka, a ojciec stał zaledwie kilka metrów od niej i nie chciał jej zobaczyć. Zranił ją. Gdy zapytała Laurę, dlaczego tatuś jej nie chce, wściekłość Laury na Richarda jeszcze wzrosła. Nie ukrywała swojego gniewu i to pozwoliło jej oddalić się nieco od Richarda. Była zajęta zakupami dla nowego członka rodziny. Smolista, czarna kotka paradowała teraz w zielonej obróżce z małym dzwoneczkiem, odzywającym się przy każdym ruchu. Otrzymała już imię: Serabi. Kelly się uparła, bo według niej ten kotek nie wygląda jak Kicia, a Mruczek to zdecydowanie chłopięce imię. W ustach Kelly, która miała trudności z wymawianiem „r" imię brzmiało przeuroczo. Laura wzięła znowu do ręki blok rysunkowy i skończyła