jeśli Abe oskarżał ją o brak kompetencji, wiedział, że porzucenie śledztwa w toku jest do niej
niepodobne. 31 Sobota, 20 maja, 12.16 Becky usiadła na wąskim łóżeczku, otoczonym pluszowymi zwierzątkami i przytuliła mocniej Wielkiego Misia. Rodzice kłócili się w salonie. Starali się nie podnosić głosów, jak zawsze, kiedy byli na siebie wściekli i nie chcieli, żeby ktoś się o tym dowiedział. Becky wydawało się, że mama płacze. A tata był w jednym ze swych najgorszych nastrojów. Dziś rano, kiedy się obudziła, zajrzał do szafy w korytarzu. Powiedział, że małe dziewczynki sypiają w łóżkach, więc niech lepiej Becky przyzwyczai się do tego. Mama chyba się z nim nie zgadzała. Ale Becky nie obchodziło to specjalnie. W swoim pokoju też miała szafę. Wybrała tę na korytarzu tylko dlatego, że była bliżej miejsca, gdzie spał tata. Bo chociaż lubiła Wielkiego Misia, nie wiedziała, czy umie walczyć. W końcu był tylko pluszakiem z guzikiem zamiast nosa. Mama i tata kłócili się o Danny’ego. – On potrzebuje pomocy, Shep! Poważnej pomocy, której nie otrzyma w poprawczaku. – Wiem o tym! Ale musimy być cierpliwi, Sandy. Słyszałaś, co mówił adwokat. Jeśli Danny zacznie rozmawiać nie z tym, z kim trzeba, może się to obrócić przeciwko niemu w sądzie. Zresztą, o jaką pomoc ci chodzi? Musimy poczekać na wyniki badań psychologów. Wtedy będziemy wiedzieć więcej. – Za sześć miesięcy albo za rok? Na miłość boską, on już próbował popełnić samobójstwo... – Dobrze go pilnują. – Nie ma nikogo, z kim mógłby porozmawiać. Szkoda, że go nie słyszałeś dziś rano. Błagał o śmierć. Do diabła, to jest nasz syn! Becky zsunęła się z łóżka, nie wypuszczając z objęć Wielkiego Misia. Ostrożnie, żeby nie narobić hałasu, podkradła się pod drzwi salonu i przylgnęła do ściany. – Nie możemy nic więcej zrobić – usłyszała głos ojca. – Musimy po prostu... wierzyć, że Danny wyjdzie z tego. – Nie. – Sandy... – Jest jeszcze jedna możliwość. – A pewnie! – On to zrobił, Shep! Och, na litość boską, nie zasłaniaj uszu jak dziecko. Danny zadzwonił do mnie dziś rano, o szóstej, i powiedział, że to on pociągnął za spust i nie potrafi o tym zapomnieć. Ma dopiero trzynaście lat. Nie wiem, jak do tego wszystkiego doszło. Chciałabym wiedzieć. Ale jakoś. .. On zabrał broń do szkoły, Shep. Zrobił to, co zrobił i teraz ta świadomość go spala. Możemy siedzieć tu, zaprzeczając rzeczywistości, albo pójść razem z naszym synem do okopów. Chyba... to wszystko, co nam zostało. – Okopy? Nie ma żadnych okopów. Jest tylko więzienie. Tam się idzie samemu i samemu się umiera. Chryste, nie słyszałaś o takich przypadkach? Masowym mordercom nie daje się drugiej szansy. Nawet trzynastolatkom. Danny dostanie taki wyrok, że nie starczy mu życia, żeby go odsiedzieć. To koniec. – Avery Johnson powiedział, że jeśli Danny przyzna się do winy, będzie można wypracować jakąś ugodę. W ten sposób ominie nas koszmar procesu. – Mój syn nie jest mordercą. – Ależ jest. – Ostrzegam cię, Sandy. – Danny zastrzelił dwie dziewczynki! Zabił Sally Walker i Alice Bensen. Ich rodzice będą już do końca życia wsłuchiwać się w ciszę ich pustych pokojów. Przez naszego syna. Co ty na to, Shep? Co ty na to? – Psiakrew, Sandy... Głos Shepa urwał się gwałtownie. Becky zajrzała do salonu i zobaczyła, że twarz taty jest nabrzmiała, brzydka i czerwona. Rękę uniósł, jakby chciał kogoś uderzyć. Tylko że przed nim stała mama. Głowę trzymała wysoko i patrzyła na niego tak jak Danny, kiedy prowokował